Witajcie!
Jestem na forum nowa. Jest już tak źle, że musiałam zasilić Wasze szeregi. Ale od początku. Męczę się z bólem kolan od kilkunastu lat. Każdy lekarz mówił, że moje bóle to przeciążenie (trenowałam pływanie, później biegałam dla przyjemności, a następnie były wycieczki górskie). Parę razy byłam na rehabilitacji - efekt krótkotrwały. W zeszłym roku pojechałam w góry, kolejny już raz. Zawsze bolały mnie tam kolana, ale w stopniu umiarkowanym. Faktycznie myślałam, że to przeciążenie. Jednak w tamtym roku, czasu było mało, planów dużo, a ja nieświadoma tego co mam w kolanach. Któregoś kolejnego dnia wędrówek górskich gdy szłam pod górę było ciężko, ale bolały mnie mięśnie, nie kolana. Na szczyt weszłam spokojnie i w dobrej formie. Problem zaczął się po 100 metrach schodzenia. Bolało mnie tak bardzo, że nie byłam w stanie iść. Schodziłam na jedną nogę, podpierałam się kijami z drewna, zjeżdżałam na tyłku, a z oczu płynęły mi łzy bo ból był nie do zniesienia. Zejście zamiast 3h zajęło mi prawie 6. Kolejnego dnia nie mogłam chodzić. Żeby zejść z łóżka musiałam rękoma przenosić nogę na podłogę. Z dnia na dzień było coraz lepiej. Po powrocie zajęłam się na poważnie za kolana bo w tym roku chce w góry wrócić. Lekarz w końcu poważnie mnie potraktował. Zrobiłam rezonans. Wynik? Boczne przyparcie rzepki, chondromalacja IV stopnia, wolny fragment kostny, zapalenie szpiku. Jestem po zastrzykach z kwasu hialuronowego w kolano-miałam je robione kilka dni temu , od roku jem Animal Flex na zmianę z Collagen +, od roku jeżdże cztery razy w tygodniu na rowerze. Mój ortopeda twierdzi, że z takimi wynikami góry to będzie katorga. Uważa, że jedyne rozwiązanie to operacja bo muszę ten proces zatrzymać, a zastrzyki nawet jeśli będę robiła co roku to nie zrobią tego tak skutecznie. Wyjazd w Tatry za miesiąc. Miała to być przyjemność, a ja bardzo się boję, że nie zejdę że szczytów sama...
Czy jest tutaj ktoś kto z przyparciem poradził sobie w górach? Nie chce narazie robić operacji. Chcę spróbować leczenia bezoperacyjnego. Ingerencja chirurgiczna to ostateczność. Jednak obawiam się, że bez operacji, moje marzenia nigdy nie będą zrealizowane....
Pomożecie? Macie jakieś doświadczenia z tym związane?
Pozdrawiam